Ostatnio staram się odejść od zwykłych, drogeryjnych farb do włosów, na rzecz łagodniejszej i mniej chemicznej koloryzacji. Na szczęście nie mam jeszcze siwych włosów do ukrycia, ale lubię podkręcać mój naturalnie szarawy odcień.
Jak wiecie z poprzednich postów farbowałam włosy henną Khadi. Niestety kolor szybko się wypłukał.
Kolejną jaką przetestowałam jest włoska farba
Biokap, którą nabyłam w aptece za około 36 zł. Pokazywało ją w postach kilka blogerek, opinie były bardzo dobre. Farba przeznaczona jest do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii. Wg producenta nie niszczy włosów, wręcz je odżywia i przywraca blask. Farba zawiera składniki roślinne jak olej arganowy, proteiny ryżowe, sojowe, owsiane, pszenne, wyciąg z wierzby i kwasy owocowe.
Na razie jestem świeżo po farbowaniu, więc co do trwałości się nie wypowiem. Ale pokażę efekty na mojej czuprynie :) Wybrałam odcień nr
5.0 Jasny brąz.
 |
Włosy przed farbowaniem |
 |
Włosy po farbowaniu Biokapem |
Moje spostrzeżenia co do samego farbowania i włosów tuż po koloryzacji:
Mam długie włosy, farby było trochę za mało. Musiałam się nieźle nagimnastykować, aby pokryć końce.
Farba ma delikatny zapach. Mnie kojarzy się on z akwarelami :)
Farba dość mocno brudzi skórę przy linii włosów. Pierwszy raz spotkałam się z kremem ochronnym właśnie do linii włosów. Producent wiedział co robi :)
Po farbowaniu zamiast odżywki mamy szampon odżywczy.
Włosy po farbowaniu były miękkie i niesamowicie lśniące.
Otrzymałam chłodny odcień brązu, bez rudych refleksów.
To na razie na tyle. Zobaczymy jak będzie później.
Pozdrawiam