Na tapecie lądują dwie mascary w wesołych różowo-koralowych opakowaniach:
Miss Sporty Studio Lash Instant Volume
Maybelline One by One Satin Black
Zakup tych tuszy był jak zwykle inspirowany opiniami dziewczyn z YT i blogerek :)
Na temat owych mascar wysłuchałam się tyle ochów i achów, że z wielkimi nadziejami zaczęłam testy.
Obydwie mascary mają silikonowe szczoteczki i mają za zadanie pogrubić rzęsy.
Pierwszą zakupiłam mascarę z Miss Sporty. Kosztowała tylko 15 zł w Rossmannie. Chociaż lubię silikonowe szczoteczki, to ta niezbyt przypadła mi do gustu. Łatwo było się nią ukłuć w oko. Sam tusz nieźle pogrubiał rzęsy, ale przy nakładaniu odrobinę je sklejał. Jednak największym minusem tej mascary była jej trwałość. Osypywała się w ciągu dnia, tworząc nieestetyczne czarne kropki pod oczami.
Pomimo niskiej ceny i nie najgorszego efektu na rzęsach, mascara nie zagości już w mojej kosmetyczce.
Miss Sporty Studio Lash Instant Volume |
Następnie testowałam mascarę Maybelline. Ta już więcej kosztowała, bo 37 zł. Miałam wielkie nadzieje, bo widziałam ten tusz w akcji w filmikach na YT. I tu niestety również pudło. Trwałość mascary pozostawiała wiele do życzenia. Znów widziałam czarne kropki pokruszonego tuszu pod oczami. Jeżeli chodzi o efekt na rzęsach - początkowo był bardzo dobry. Mascara dobrze pogrubiała, wydłużała i podkręcała rzęsy. Nie sklejała ich. Niestety została zdyskwalifikowana za trwałość i na pewno nie zakupię jej ponownie.
Maybelline One by One Satin Black |
Obydwa tusze posłużyły mi jakiś miesiąc, po czym wylądowały na dnie szuflady za najgorsze (jak dla mnie;) przewinienie - kruszenie się.
Pozdrawiam
Ale moim zdaniem w Maybelline jest Ci ładniej:) Trwałość jest jednak bardzo ważna.
OdpowiedzUsuńJa mam ten i ten:)
OdpowiedzUsuńAle myślę że Maybelline One by One Satin Black
jest duuuuuużo fajniejsza, jak dla mnie jest świetna :)
Ale ta z Miss Sporty bardzo skleja mi rzęsy i wyglądam okropnie :)
Fajna recenzja :D